Witajcie Dziewczyny!
Na wstępie dziękuję Wam za pamięć, za maile i za to, że jesteście. Powoli wracam do formy dlatego na wszystkie maile odpiszę w krótkim czasie;-)
Ostatnie tygodnie mijały głównie na wypoczynku i przymusowej walce z chorobą.
Przemęczeni, przepracowani i przeziębieni walczyliśmy z wiosennym przesileniem , które nas dopadło i trzymało prawie 3 tygodnie;-(
I choć z jednej strony nie fajnie było się tak podle czuć to z drugiej taki odpoczynek dobrze nam zrobił, bo teraz efektywniej się pracuje.
Tak więc te kilkanaście dni upłynęło nam na bieganiu w piżamach i umilaniu sobie tego czasu na małych kulinarnych i filmowych przyjemnościach.
Mam nadzieję, że Was nie dopadło żadne wiosenne choróbsko i cieszycie się w pełni z pierwszych promyków ciepłego słoneczka.
Oj życzę Wam energii i dobrego humoru… i pamiętajcie ubierajcie się ciepło;-)
Ponadto jakiś czas temu zostałam zaproszona przez Anę, Izkę i Olę do wzięcia udziału w zabawie Moje Must Have.
Wprawdzie zabawa polega na przedstawieniu 5 kosmetyków bez których ciężko nam się obejść, ja postanowiłam pokazać Wam produkty , które używam do codziennej pielęgnacji w nieco rozszerzonej wersji.
Po pierwsze seria pielęgnacyjna:
– krem nawilżający La Roche-Posay, jak dla mnie strzał w 10-tkę.
I choć sprawa kremów do twarzy jest kwestią indywidualną każdej z nas to zapewne wiecie jak ciężko jest w końcu dobrać idealny krem do swojej cery , kiedy to apteki i drogerie oferują nam produkt zamknięty w szczelnym kartoniku beż możliwość uprzedniego przetestowania.
Jeśli o mnie chodzi to partnerstwo idealne. Nie dość, że odpowiednio nawilża skórę, poprawia jej koloryt , to jeszcze poprawia jej jędrność przy dłuższym stosowaniu a co najważniejsze nie zawiera parabenów.
– olejek do ciała firmy Sabon. Jak dla mnie to numer jeden na liście. Od olejków jestem uzależniona z uwagi na swoją suchą skórę dlatego ten produkt mogę z czystym sumieniem polecić wszystkim, którym zależy na tym by ich skóra nie dość, że ładnie pachniała przez cały dzień to jeszcze była odpowiednio nawilżona. Niestety olejki mają to do siebie, że pozostawiają na skórze tłustą warstwę ale nie ta seria. Błyskawicznie się wchłania no i ten zapach , a przy tym jest niezwykle wydajny.
– Balsam do ust oraz krem do rąk firmy L’occitane. Myślę, że ani firmy ani tych kosmetyków zachwalać nie muszę bo z pewnością są Wam dobrze znane.
Krem do rąk , który nie dość, że pachnie jak plaster miodu to jeszcze takie ma działanie, zakupiłam go po raz pierwszy ten zimy przed ciężkimi mrozami, które miały nastać i muszę powiedzieć, że spisał się brawurowo. Obydwa produkty na bazie masła shea tak więc polecam.
-Małe perfumiki. W kwestii zapachu doradzać nikomu nie będę bo każda z Was ma swój ulubiony zapach i producenta. Ja od lat wierna jestem zapachowi Romance od Ralpha Laurena . I choć po drodze trafiały się inne zapachy zawsze wiernie powracam do tego bo chyba idealnie do mnie pasuje. A że nie lubię zbędnych kilogramów w torebce to małe flakoniki często można otrzymać już przy zakupie perfum o pojemności 50 ml.
Idealnie się sprawdzają na wieczorne wyjścia z kopertówka w dłoni;-)
Po drugie seria upiększająca. Czy moja ulubiona to bym nie powiedziała. Od lat używam zaledwie trzech kosmetyków: puder, cień i tusz ale, że łatwy ze mnie kąsek w perfumerii na wszelkie nowinki ( choć w zasadzie nie wiem po co) to przyznam się, że dzięki tym promocjom udało mi się odkryć prawdziwe perełki.
Przede wszystkim baza pod cienie do powiek firmy Artdeco. Powoduje, że cienie nie dość, że utrzymują się cały dzień na powiece, nie osypując i nie pozostawiając ten słynnej kreski, to jeszcze za jego sprawą cień zyskuje na nowego wyglądu. Jest bardziej uwidoczniony na oku. Małe pudełeczko o gramaturze 5ml a starcza na około rok czasu.
-Puder w kremie do twarzy. Z tym mam odwieczny problem, bo albo uczula albo jest nieziemsko drogi albo kolor nie pasuje. Ponadto pudrów w kremie używam tylko zimą , latem zastępuję go perłowymi kuleczkami lub pudrem w kompakcie firmy Bi-Kor „ziemia egipska”. No ale jeśli chodzi o puder Xperience firmy Max Factor, który wszedł w moje posiadanie dzięki testerowi, który doczepiony był do gazety to powiem Wam , że był moim wielkim zaskoczeniem. Przystępna cena , lekka konsystencja , która nie pozostawia efektu „maski” i co więcej nie uczula (bynajmniej mnie).
– Tuszów do rzęs używam dwóch na zmianę . A , że większość przetestowanych przeze mnie albo uczulała albo wysuszała się i kruszyła na rzęsach w tempie ekspresowym to od lat inwestuje tylko w dwie marki, które choć nie tanie to godne są uwagi i zakupu.
Clinique oraz Lancome. Wydłużające, pogrubiające z efektem podkręcenia rzęs wszystkie są świetne!
– no i cała ta kolorowa seria. Jeśli chodzi o cienie do powiek to moje ulubione cienie pod względem swojej kolorystyki ma firma Artdeco. Jak już wcześniej pisałam w zestawienie z Eyeshadow Base zyskują nowego, silniejszego koloru. Myślę, że każdy znajdzie tam coś dla siebie bo ich baza kolorów jest bardzo bogata. Druga rzecz to cienie firmy Pupa a w zasadzie ich nowa seria Luminys z drobinkami. Idealne na wieczór.
– Błyszczyk firmy Chanel nr 69. Kupiłam do na swoje wesele i powiem, że wierna pozostanę mu chyba do końca, lekki o pięknym malinowym kolorze. Róż do policzków firmy Bourjois nr 92. Brzoskwiniowy idealny na lato by podkreślić rumieńce. Tylko tego używam z uwagi na cenę i to , że długo się utrzymuje na policzkach.
No to się rozpisałam troszkę. Wybaczcie , że nie przekaże tej pałeczki dalej ale mam wrażenie, że ta zabawa trwa już tak długo, że chyba wszystkie brałyście w niej udział.
No i na koniec film, który chciałam Wam polecić.
To ekranizacja słynnej książki Elisabeth Gilbert- „Jedz, módl się , kochaj”. Książka zaraz po wydaniu okazała się bestsellerem, a film jeszcze bardziej przybliża nam losy, głównej bohaterki w którą wciela się Julia Roberts.
Kto jeszcze nie miał sposobności obejrzeć- polecam. Film ogląda się trochę jak baśń, w której jest wszystko czego tylko widz potrzebuje. Piękne widoki bajecznych Włoch, Indii i Bali, gwiazdorska obsada, wątek miłosny oraz nurtujące pytania o sens życia.
To taka mieszanka zabawnych i wzruszających scen i choć fabuła troszkę podobna do ” pod slońcem Toskanii” to jednak warta obejrzenia chociażby z uwagi na rolę Julii Roberts.
A poniżej kilka fotek ściągniętych z google.
Pozdrawiam Was ciepło i życzę udanej niedzieli.
Karolka